Ilona Adamska: Pochodzi Pani z rodziny o korzeniach muzycznych? Skąd zamiłowanie do gry na skrzypcach?
Vanessa Mae: Oboje moi rodzice byli praktykującymi prawnikami, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z muzyką, ale moja mam grała na pianinie, a mój ojczym grał na skrzypcach. Przez kilka lat grałam równolegle na pianinie i skrzypcach na tym samym poziomie, w końcu w wieku ok. 8 lat wybrałam skrzypce. Myślę, że powodem tego wyboru było to, że w przeciwieństwie do fortepianu nie trzeba było ich z nikim dzielić!
Skrzypce to Pani życie, narzędzie pracy, instrument muzyczny pozwalający wyrażać siebie?
- Dla mnie praca jest jednym z najważniejszych elementów życia definiujących mnie jako osobę. Na szczęście dla mnie muzyka jest wspaniałym sposobem, aby wyrazić siebie i komunikować się ze światem bez żadnego konfliktu.
W jednym z wywiadów znalezionych w prasie polska skrzypaczka Kaja Danczowska powiedziała, że elektryczne skrzypce (w porównaniu z klasycznymi) nie mają duszy. Zgodzi się Pani z tym stwierdzeniem?
- Antyczny instrument akustyczny ma więcej osobowości niż produkowane masowo instrumenty elektroniczne. Jednak to rola muzyka, żeby tchnąć swoją duszę i osobowość w każdy instrument.
Powraca Pani do Warszawy. Z czym przede wszystkim kojarzy się Pani Polska.
- Pamiętam, że byłam na tym samym festiwalu w Sopocie, na którym występowała Annie Lennox, co było wielkim zaszczytem dla początkującej artystki, jaką byłam te dwadzieścia kilka lat temu.
Co czuje artystka, która wchodzi na scenę i widzi kilkutysięczną widownię? Jakie uczucia towarzyszą wtedy Pani?
- Jestem pełna pokory.
Czy dziś, po tylu latach pracy na scenie, wciąż ma Pani tremę?
- Kiedy byłam młoda, przed występem byłam nakręcona jak po napojach na kofeinie i trudno mi było panować nad emocjami. Teraz również miewam tremę, ale pamiętam, że jestem artystką i moim zadaniem jest sprawić, by widzowie dobrze się bawili na moim koncercie.
Wielu polskich muzyków, z którymi miałam przyjemność rozmawiać, powiedziało mi, że największym osiągnięciem każdego artysty jest to, by zamieszkać w głowie i w sercu odbiorców. A co dla Pani jest najważniejsze?
- Połączyć się z widownią emocjonalnie i sprawić, by czuła się wspaniale, jest wielkim osiągnieciem i zaszczytem jednocześnie.
Jak wygląda Pani życie poza koncertami?
- Jem! Ostatnimi czasy głównie jeżdżę na nartach. To mnie relaksuje i daje niezłego kopa do działania.
Została Pani okrzyknięta jedną z najpiękniejszych kobiet świata... Jakie to uczucie, kiedy ma się świadomość bycia tą NAJ?Uroda pomaga czy raczej przeszkadza w życiu?
- To bardzo mi schlebia, ale uroda jest rzeczą powierzchowną i bardzo subiektywną. Uroda pomaga, ale nie możesz na niej oprzeć swojej kariery!
Największe marzenie, którego jeszcze nie udało się zrealizować?
- Moim marzeniem jest, żeby wszyscy ludzie szanowali zwierzęta na równi z sobą.
Rozmawiała: Ilona Adamska / ikmag.pl
fot. Materiały prasowe
Wasze Komentarze
Jeszcze nie skomentowano powyższego artykułu.Wszystkie komentarze są własnością ich autorów. Autor ponosi pełną odpowiedzialność za treść wpisu. Jeżeli wynikną z tego konsekwencje prawne, planetakobiet.com.pl może przekazać wszelkie informacje stronom zainteresowanym na temat danego użytkownika oraz pomóc w jego zlokalizowaniu.