Kiedy obserwujesz kosmos szybko orientujesz się, że ziemia to tylko część wszechświata. To zachęca do spojrzenia na swoje życie z szerszej perspektywy, uczy zdrowego dystansu do swoich przeżyć. Rozmowa z Sylwią Szwed - redaktor naczelną pisma dla dziewczynek „Kosmos”.
Po co dziewczynkom kosmos? Nie tylko o magazyn pytam, ale o niego również.
- Kosmiczna perspektywa jest nam wszystkim potrzebna. To trochę tak jak przygniatają cię problemy codzienności, masz dużo prac domowych, martwią cię relacje z koleżankami i idziesz do lasu. Tam możesz odzyskać odpowiednią miarę, jesteś tylko człowiekiem, małą cząstką natury. Te drzewa były tu przed tobą i będą po tobie. Kiedy obserwujesz kosmos szybko orientujesz się, że ziemia to tylko część wszechświata. To zachęca do spojrzenia na swoje życie z szerszej perspektywy, uczy zdrowego dystansu do swoich przeżyć. Pismo „Kosmos dla dziewczynek” chce pokazywać dziewczynkom różnorodność i złożoność świata, poruszać z nimi prawdziwe problemy; społeczne, naukowe, szkolne. Dać im sygnał, że bycie dziewczynką to pełnowymiarowe doświadczenie, w którym chcemy im towarzyszyć. „Kosmos” powstał, bo była w nas olbrzymia potrzeba, żeby odbić się od pisemek, które teraz są skierowane do tej grupy: to różowo-plastikowe tytuły, które uczą kupowania kolejnych przedmiotów. My chcemy traktować nasze czytelniczki podmiotowo.
Jakie w naszym społeczeństwie są zagrożenia dla przyszłych młodych dam?
- „Przyszłych młodych dam”? Mhhh…. Może takie, że one nie wszystkie chcą być w przyszłości damami Sprawa wygląda tak, że przyszłość dziewczynek leży tak naprawdę w naszych rękach, dorosłych, którzy kształtują życie społeczne. Można więc odpowiedzieć na to pytanie tak, że zagrożeniem dla dziewczynek, które niebawem staną się kobietami jest fakt, że tylko 12 % członków zarządu dużych polskich spółek to kobiety. Że tylko 20 % profesorów w Polsce to kobiety i mniej niż 30 % pracowników branży IT w Europie, to kobiety. Te dane można mnożyć. Podczas gdy aż 57 % polskich studentów to dziewczyny. Dla mnie to jest rodzaj zagrożenia. Fakt, że polskie dziewczynki należą do najambitniejszych w Europie, świetnie się uczą, a potem „znikają”. Fundacja Kosmos dla Dziewczynek powstała też po to, żeby dziewczynki urodzone w XXI wieku mogły te statystyki zmieniać.
Czy poprzez edukację, której ze świecą szukać w szkołach, edukacją otwartą na kobiety, coś się zdziała? Chodzi mi o to, że jeśli dorosła kobieta, matka, nie jest świadoma pewnych rzeczy, albo jej się nie chce świadomą być, nie kupi córce magazynu Kosmos, a więc zaprzepaści też szansę na jej świadome podejście do siebie samej.
- Odnosząc się do tego, co powiedziała Pani na temat edukacji, współczesne dyskusje pedagogiczne mówią wręcz o odwrotnym zjawisku, że szkoła właśnie bardziej sprzyja dziewczynkom. Wynika to m.in. z faktu, że jest środowiskiem bardzo sfeminizowanym, większość nauczycieli to kobiety, coraz częściej do głosu dochodzą również argumenty, że chłopcy potrzebują na przerwach naprawdę się wybiegać, inaczej rozwiązują konflikty i mają problem, żeby tak długo skupiać się na jednym zadaniu. W pewnym sensie dziewczynki są skazane na sukces szkolny, wg raporty Unicefu, na początku edukacji uczą się lepiej prawie we wszystkich przedmiotach od chłopców.
Absolutnie nie uważam, że Kosmos to jedyna szansa na to, żeby dziewczynka była pewna siebie, świadoma czy odporna na stereotypy. Budowanie też takiego pojęcia – matki, która zaprzepaszcza przyszłość swojej córki – to bardzo nie nasze. Sugerowanie, że przyszłość naszego dziecka to suma naszych działań i dobrych intencji, to nadużycie. Jako mama dwóch synów już dawno odkryłam, że mam tylko ograniczony wpływ na swoje dziecko. I, co jeszcze dziwniejsze, ten wpływ jest czasem odwrotny od moich intencji. To wspaniałe, bo pozostawia pewną autonomię dziecka, a z rodziców spuszcza napięcie. „Kosmos” został tak zaplanowany, żeby pokazać dziewczynom szerszą perspektywę, prawdziwe życie ich rówieśniczek, uczy kodować i rozwiązywać kwadraty magiczne, zaznajamia ze sztuką, ale nie jest produktem, który rozwiąże wszystko. Nie stworzyłyśmy pisma dydaktycznego.
Czy dziewczynki też są publicznie traktowane stereotypowo? Czy te stereotypy są dla nich krzywdzące?
- To jest strasznie ciekawy temat. Nasze społeczeństwo postrzega dziewczynki przede wszystkim jako dobre, grzeczne uczennice. Są nawet badania tego dotyczące, że nauczyciele mają tendencję do tego, żeby widzieć swoje uczennice jako pracowite, systematyczne, ale bierne, w przeciwieństwie do inteligentnych chłopców, którzy są w stanie dokonywać przełomowych rzeczy. Z drugiej strony postrzegamy dziewczynki jako mieszkanki pokoju zasypanego zabawkami, taki wizerunek eksploruje reklama – dziewczynki jako małe konsumentki. Jest też stereotyp „małej kobietki”, która stroi się do szkoły, maluje, dba o swoją atrakcyjność. Wszechobecny. Jakoś nie mówi się o dziewczynkach jako małych obywatelkach.
Jak z tym walczyć? I czy trzeba? Czy polska tradycja nie ma tu zbyt dużych i potężnych korzeni?
- Nie wiem, czy tu chodzi tylko o polską tradycję, a może właśnie o zachodnią, w której potrzeby dziecka tak łatwo spieniężyć. Mówimy tu nie tylko o wzorcach społecznych, kulturowych, ale też o gigantycznych mackach rynku. Zabawki, które są podzielone na płeć – lepiej się sprzedają.
Jakie są współczesne dziewczynki? Jakie są ich matki? Czego się boją? To dla mnie bardzo ważne pytanie.
- Dla mnie też. Przede wszystkim dziewczynki nie są monolitem. To trochę tak jakby mnie Pani zapytała, jakie są współczesne kobiety w Polsce. Odpowiedzi są tysiące, każda będzie uproszczeniem. To zależy, czy pyta Pani o dziewczynki z dużych miast, czy z małych, z klasy średniej, czy z rodziny dwóch rencistów. Niektóre dużo czytają, inne unikają książek. Jedne są biegłe w nowych technologiach i na przerwach snapują, a inne nie mają telefonu. No dobra, jest jedna rzecz, która je łączy, miłość do zwierząt.
Chciałam zapytać o zwyczajność. Dążąc do równego traktowania obu płci, co w naszym kraju jest wciąż, o zgrozo, trudne, kobiety muszą wciąż na nowo coś komuś udowadniać. Wiąże się z tym niebezpieczeństwo popadnięcia w pułapkę własnego dążenia do sukcesu za wszelką cenę. Czy nie wystarczy być „zwyczajną”? Nie każdy może, chce czy potrafi się wybijać.
- Bardzo fajnie, ze Pani o to pyta. Jak powstawała fundacja Kosmos dla Dziewczynek, napisałyśmy swój manifest, żeby bardzo czuć i na zawsze pamiętać, co nas łączy, do czego zmierzamy, co chcemy zmienić. Pojawiło się tam fundamentalne zdanie: „Chcemy, aby nasze czytelniczki wiedziały, że nie muszą zawsze i we wszystkim być najlepsze. Mają prawo do niepewności i nieśmiałości, a nawet słabości. Jednocześnie zamierzamy podsuwać pozytywne wzorce i inspiracje, pokazujące, że można być wartościową osobą, nie tylko będąc gwiazdą. Zupełnie w porządku jest bycie zwyczajną dziewczyną”. Nam naprawdę nie chodzi o to, żeby teraz wszystkie dziewczyny szły na politechniki, robiły kariery zawodowe i, żeby w każdej sytuacji były pewne siebie, przebojowe i szły prze życie jak czołgi. Chodzi raczej o czerpanie przyjemności z bycia dziewczyną i odwagę bycia sobą. W pewnym wieku – podążanie za własnym głosem – jest naprawdę trudne, zwłaszcza jak słyszy się, że tyle spraw jest „nie dla dziewczyn”.
Marika Krajniewska
Wasze Komentarze
Jeszcze nie skomentowano powyższego artykułu.Wszystkie komentarze są własnością ich autorów. Autor ponosi pełną odpowiedzialność za treść wpisu. Jeżeli wynikną z tego konsekwencje prawne, planetakobiet.com.pl może przekazać wszelkie informacje stronom zainteresowanym na temat danego użytkownika oraz pomóc w jego zlokalizowaniu.