Wszystkie. Bez wyjątku. Mnie nie wykluczając. Ze szczególnym jednak wskazaniem na typowo polską małżonkę.
Z momentem podpisania papierów urocza, zgodna bogini na zupełnym luzie zaczyna powolutku przepoczwarzać się w swoje przeciwieństwo, stając się zaborczą, kontrolującą wychowawczynię z zakładu karnego. Zachowuje się skandalicznie. Poucza męża i resztę rodziny, grzebie w jego bieliźnie, kieszeniach i telefonie. Przerywa, gdy on mówi, poprawia jego historyjki, robi znudzone miny, liczy każdy promil, robi sceny, a przede wszystkim demonstruje swój status wyłącznej właścicielki. Po prostu podchodzi do rozmówcy, a nie daj Boże rozmówczyni, z którą gawędzi mąż, i wtrąca się bez sensu, rozpychając się łokciami. Jest jak cegła, która wpadła do pokoju.
Normą staje się też proszenie męża „na chwileczkę”, wypowiadane charakterystycznym sykiem, lub przypominanie mu o wzięciu lekarstwa na prostatę albo cukrzycę. To dotyczy par z dłuższym stażem, które wzajemnie się nienawidzą. Żony początkujące nie mają jeszcze wypracowanej techniki gnębienia faceta, psucia mu każdej przyjemności i są mniej agresywne. Jednak praktyka czyni mistrza. Podejmują one nierówną walkę z teściową i bliskimi męża, przy wsparciu własnej rodziny. Dziecko tylko pogarsza sprawę i rozciągane jest jak sprężyna, judzone przez mamusię i babcię. Facet powoli zaczyna się gubić. Nie wie, gdzie leżą skarpetki, dokumenty, i w którym banku ma konto. Mamusia żonka przejmuje nad nim pełną kontrolę, tak jak jej matka nad ojcem. Ciekawe, że poza krajami skrajnie katolickimi, to zjawisko nie występuje. Syn wychodzi z domu, kiedy jest pełnoletni, albo wcześniej, i uczy się żyć oraz myśleć samodzielnie.
Facet żyjący solo, skrajnie różni się od wersji z żoną. Uroczy, popijający tancerz i opowiadacz historyjek, zalotny samczyk alfa jest jako singiel ozdobą przyjęć. Odwrotnie, gdy jest z żoną- właścicielką, która poprawia jego historyjki i liczy każdy kieliszek. Ona też decyduje o długości uczestniczenia w party. Nagle, gdy mąż zaczyna się świetnie bawić, rzuca stanowczo: „Wychodzimy!”, a zawstydzony tatuś idzie jak cielę. Sprytne żony nie piją i przyjeżdżają samochodem, co daje im przewagę transportową i czujność śledczego.
Żony nienawidzą singielek. Uważają je za kłusowniczki. Nie dają podejść do swojej własności albo nie ruszają się z miejsca, waląc w zalotnego męża jak w bęben, dopóki go nie obrzydzą ewentualnej amatorce. Skołowany facet wygląda jak przekłuty materac dmuchany, a żona pikador czatuje na ewentualne rywalki. Sama bywam żoną i jestem identyczna. Dobrze, że mam tego świadomość i umiem się idealnie zakamuflować. Kiedyś braliśmy z jednym z mężów udział w audycji radiowej. Znajomi zwrócili uwagę, że mówiłam tylko ja, a mąż na koniec się wtrącił i powiedział: „Hania ma rację”, swoją drogą słusznie.
Moja francuska przyjaciółka, rodem z Polski zamężna z pewnym czołowym hrabią, twierdzi, że gdyby choć raz zachowała się jak polska żona, to jej mąż wyszedłby na zawsze. Polski nie wyjdzie, bo nie wie, gdzie jego laska, w najszerszym tego słowa znaczeniu.
* Źródło: Magazyn Imperium Kobiet
Hanna Bakuła
fot. Paweł Wodzyński
Wasze Komentarze
Jeszcze nie skomentowano powyższego artykułu.Wszystkie komentarze są własnością ich autorów. Autor ponosi pełną odpowiedzialność za treść wpisu. Jeżeli wynikną z tego konsekwencje prawne, planetakobiet.com.pl może przekazać wszelkie informacje stronom zainteresowanym na temat danego użytkownika oraz pomóc w jego zlokalizowaniu.