Postanowiłam zapytać się co takiego skłoniło go, do pochylenia się nad starożytnymi podaniami naszych pogańskich przodków, i co inspiruje go w nas – kobietach, że fotograf każdego roku wraca z kolejną częścią swojego Projektu. Projektu Kobiety…
Ewa Żmuda: Dlaczego mitologia słowiańska a nie np. grecka?
Maksymilian Ławrynowicz: Dziękuję, że to pytanie padło, i to na samym początku (śmiech). Myślę, że odpowiedź na to pytanie można skwitować popularnym „Cudze chwalicie, swego nie znacie”.
E.Ż.: Rozwiń proszę.
M. Ł.: Mitologii greckiej uczymy się w szkołach. Wiele elementów legend japońskich czy chińskich jest obecnych w kulturze popularnej. To samo tyczy się baśni i mitologii nordyckiej, egipskiej i innych. Z wypiekami na twarzy oglądamy super produkcje o Odnynie, Lokim czy Thorze. Pojawiają się Amazonki, egipscy bogowie, ożywające mumie, indiańskie duchy przodków, Olimp i inni „złodzieje piorunów”. Śledzimy losy Xeny, Herkulesa czy Harrego Pottera, który zmaga się z magicznymi stworzeniami, które mają swoje przełożenia w bestiariuszu starych wierzeń anglosaskich. Ja się pytam – gdzie w tym wszystkim jest mroczny, fascynujący i niesamowity świat naszych ludnych wierzeń? Naszych – polskich?
E.Ż.: Pytanie chyba nie na czasie, biorąc pod uwagę wielki sukces książki, gry a szczególnie serialu „Wiedźmin”…
M. Ł.: „Wiedźmin” to powieść fantastyczna inspirowana niektórymi podaniami słowiańskimi, jednak osadzona w nieistniejącym uniwersum. Mamy tam elfy, krasnoludy, które nie istniały w podaniach wczesnych Słowian. I wbrew pozorom to saga o polityce. Przede wszystkim jednak, tutaj główne skrzypce gra mężczyzna – szorstki, butny, agresywny, skrywający swoje emocje…
E.Ż.: Czyli stereotypowy?
M. Ł.: To Ty powiedziałaś! (śmiech)
E.Ż.: I tu sprowadzamy się do najważniejszego elementu wystawy, którym jest kobieta.
M. Ł.: Właściwie to kobiety, w liczbie mnogiej. W całym panteonie słowiańskich bóstw nie brakuje bogów płci męskiej. Oczywiście są oni – jak to faceci – silni, butni i waleczni. Perun ciska piorunami gdzie podanie i cwałuje przez niebiosa razem ze swoimi synami w niekończących się pościgach za zwierzyną. Światowid dzierżył władzę absolutną, był bogiem wojny i niebios.
E.Ż.: Znane i przewidywalne atrybuty męskości?
M. Ł.: W rzeczy samej. Inaczej sprawy się mają, kiedy wkracza płeć piękna. Bo tutaj już sprawy zaczynają się komplikować.
E.Ż.: Dlaczego?
M. Ł.: Bo kobiety są skomplikowane. Skrajne. Niejednoznaczne. Wszelkie atrybuty, które naprawdę wzbudzały emocje – życie, śmierć, urodzaj, dola i niedola. Nieprzewidywalna pogoda, plagi i epidemie uderzające nie wiadomo skąd i nie wiadomo kiedy, mądrość i czary – to wszystko dzierżyły Panie – nie Panowie.
E.Ż.: O czym to świadczy?
M. Ł.: O odwiecznej prawdzie: kobiety wzbudzały i wzbudzają skrajne emocje. Łagodna czułość, erotyczne zatracenie, złowieszcza zemsta. Kobiety fascynują, są obiektem pożądania, ale i wielkiej trwogi. Nasi przodkowie kochali je i drżeli przed nimi ze strachu. Kiedy chcieli się zemścić, szli do Wiedźmy. Kiedy zaś chcieli się chronić szli do Szeptuchy. Kobiety cieszyły się ogromnym autorytetem.
E.Ż.: Póki nie wkroczył kościół i nie zaczął palić ich na stosach?
M. Ł.: Historii się nie zmieni. Chrześcijaństwu Europa zawdzięcza tyle samo strasznych rzeczy – jak pogrom czarownic na przykład – co pięknych, jak rozwój sztuki sakralnej etc. Można jednak doceniać zasługi kulturowe przejścia Polski na chrześcijaństwo przy jednoczesnym pielęgnowaniu starych podań, tradycji i wierzeń. Grecja tak robi. My też powinniśmy.
E.Ż.: Wróćmy do Twojej wystawy. Co na niej zobaczymy? Ludowe stroje? Warczocze i czepki?
M. Ł.: Zdecydowanie nie! „Biesy Polskie” to obraz tego, jak współcześnie moglibyśmy wyobrażać sobie słowiańskie bóstwa. Jak wyglądałyby dzisiaj legendarne demony na okładce modowego pisma. Potraktowaliśmy temat bardzo inspiracyjnie – stąd na zdjęciach kreacje Dawida Wolińskiego, Maćka Zienia, Lidki Kality czy Riny Cossack. Stąd fantazyjne nakrycia głowy autorstwa topowych twórców kostiumów. Makijaże również są w modowym klimacie – tutaj pokłony dla partnera projektu, polskiej marki Inglot, która bardzo kreatywnie podeszła do tematu. Zdjęcia są reżyserowane, kreacyjne, z powodzeniem mogłyby stanowić okładkę niejednego magazynu.
E.Ż.: Czy to nie jest komercha?
M. Ł.: A co jest złego w komercyjności? Nie jestem zwolennikiem robienia zdjęć „do szuflady”. Byłbym hipokrytą, mówiąc, że zależy mi na przybliżeniu polskiej publice naszych korzeni, jednocześnie tworząc projekt, który wpisuje się w publicystyczną niszę. Nie, Polacy mają poznać swoje własne dziedzictwo. Stąd też na ekspozycje Projektu wybieramy miejsca „ogólnodostępne” a nie butikowe galerie.
E.Ż.: I stąd udział gwiazd?
M. Ł.: Nie ukrywam, że udział gwiazd zawsze pomaga. Nie mogę jednak powiedzieć, że zapraszam znane twarze dla rozgłosu. Każda kobieta, która staje przed moim obiektywem to postać, którą szanuję i podziwiam. To są naprawdę wartościowe, pracowite i jedyne w swoim rodzaju osoby.
E.Ż.: Twarzą wystawy zostały siostry Kurdej – Basia i Kasia. Nie możesz nie przyznać, że ta pierwsza ma teraz swoje „pięć minut”.
M. Ł.: Zarówno Basia jak i Kasia to cudowne kobiety, które na równi pełnią rolę twarzy wystawy – obie pełne pokory, dystansu do siebie i do tego bardzo zdolne. Wybór tych Pań na twarze wystawy był spontaniczny i chyba nam przeznaczony. Tak się złożyło, że obie siostry pracują wspólnie ze swoimi małżonkami nad projektem muzycznym, który będzie mocno czerpał z ludowej muzyki Śląska. Postanowiliśmy połączyć te dwa pokrewne projekty i stało się. Tak więc nie była to wykalkulowana i nastawiona na rozgłoś decyzja. To było spotkanie grupy ludzi, którym się chce robić wartościowe rzeczy!
E.Ż.: Brzmi wspaniale. Wiem, że szykujecie teledysk…
M. Ł.: Tak, do utworu „Matka”. Będzie to singiel zapowiadający wyżej wspomniany projekt muzyczny. Teledysk zaś będzie swoistą zapowiedzią zarówno tego projektu jak i mojej wystawy. Premiera jeszcze w lutym! E.Ż.: To nie jedyne znane twarze w tym projekcie? M. Ł.: Nie. Zarówno w teledysku jak i na wystawie zobaczymy między innymi Paulinę Holtz, Edytę Herbuś, Agatę Buzek, Asię Jabłczyńską, Anię Czartoryską, Olę Kisio czy Anię Karczmarczyk. Pojawi się także niezrównana Helena Norowicz!
E.Ż.: Ania Czartoryska i Ola Kisio pojawiają się chyba w każdej Twojej wystawie, czy się nie mylę?
M. Ł.: Tak, z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to moje muzy.
E.Ż.: Tak samo jak Twoja mama?
M. Ł.: Moja mama to moja Arcymuza! (śmiech)
E.Ż.: Czy to jej zawdzięczasz zamiłowanie do fotografii?
M. Ł.: Może nie do fotografii czy ogólnie sztuk manualnych, ponieważ moja mama jest jedną z tych osób, która nie potrafi narysować prostej kreski. Na pewno zawdzięczam jej zamiłowanie do sztuki i wrażliwość artystyczną na piękno. Mama całe życie śpiewała poezję i zajmowała się sztuką i kulturą – najpierw na poziomie lokalnym, później na poziomie krajowym jako posłanka dwóch kadencji Sejmu.
E.Ż.: A gdzie w tym wszystkim tata? Czy to jedna z tych historii o „wielkim nieobecnym”?
M. Ł.: Wręcz przeciwnie. Tata wspiera mnie nie mniej niż mama. To on kupił mi pierwszy aparat. On dał mi pieniądze na pierwszą wystawę. Ale przede wszystkim zaopatrzył mnie w wiarę w siebie i nauczył pokory. Nie były to proste lekcje (śmiech). Mówiąc o nie, jako artyście i człowieku nie mogę pominąć jego osoby. Nie byłoby mnie bez tych dwojga. Po prostu.
E.Ż.: Okej. Mamy teledysk, gwiazdy i zdjęcia. Gdzie w tym wszystkim merytoryka, o której opowiadasz z takim zapałem? Gdzie legendy i podania starożytnych Słowian?
M. Ł.: Opisy zdjęć są sprawą równie istotną jak same prace. To z nich publika ma czerpać inspirację i wiedzę. Potraktowałem ten aspekt bardzo poważnie. Opisy bóstw i demonów przygotowało Muzeum Mitologii Słowiańskiej, zaś opisy legendarnych duchów polskich miast i wsi przygotował Legendarz – projekt, za którym kryje się Witold Vargas i Paweł Zych. Jesteśmy gotowi do premiery!
E.Ż.: Pozostaje mi zatem życzyć powodzenia!
M. Ł.: „Nie dziękuję”. To też starosłowiański zabobon (śmiech).
Rozmawiała: Ewa Żmuda-Jankowska
Wasze Komentarze
Claudia Klein 2020-04-13 22:53:24
Wszystkie komentarze są własnością ich autorów. Autor ponosi pełną odpowiedzialność za treść wpisu. Jeżeli wynikną z tego konsekwencje prawne, planetakobiet.com.pl może przekazać wszelkie informacje stronom zainteresowanym na temat danego użytkownika oraz pomóc w jego zlokalizowaniu.